sobota, 24 grudnia 2011

3. Kiss me under the mistletoe

Bohaterowie

Sam McKindley
Justin Bieber

3. Kiss me under the mistletoe

Wyglądało na to, że kolejne Boże Narodzenie spędzę w domu dziecka, wśród nienawidzących mnie lokatorek. Jak zwykle siądziemy z opiekunką przy stole, a ona chciałaby być ze swoją rodziną przy stole. Była to akurat pani Anne Morgan. Następnego dnia w Wigilię Bożego Narodzenia znów zaczęły swoje głupie gadki Megan i Amber. Nienawidziłam ich, a wystarczało tylko, że są. Siadłam na oknie w pokoju, popijając gorącą czekoladę napisałam SMS do mojego chłopaka Justina Biebera. Tak, tak chodziłam z gwiazdą. Zwykła dziewczyna z domu dziecka, nie mająca rodziców, chodząca z idolem nastolatek na całym świecie, w tym Megan i Amber. Jedynie on poprawiał mi humor. Powiedziałam wam jak do tego doszło, że z nim chodzę ? Nie, więc powiem. Kiedyś, byłam w innym domu dziecka w Kanadzie, a dokładniej w Stratford. Chodziłam do tamtejszej szkoły i tak poznałam Justina. Zakochaliśmy się w sobie. Justin nie zapomniał o mnie gdy stał sławny. Spotykaliśmy się regularnie, ale i tak to mi nie wystarczało. Chciałam spakować walizki i uciec stamtąd, spędzić Gwiazdkę z Justinem. Dokończyłam pić czekoladę i zeszłam z parapetu. Wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej jakieś ciuchy, kosmetyki i inne bzdety. Ubrałam mój musztardowy płaszcz, czarne botki, czapkę i szalik oraz rękawiczki, chwyciłam walizkę i poszłam w stronę wyjścia. Starałam się zrobić to jak najciszej. Zamknęłam drzwi i wyszłam z placu. Pomyślałam ' Nigdy tu nie wrócę. ' . W oddali zauważyłam znajome mi auto Justina. Zdziwiłam się na jego widok, ale trudno. Zatrzymał auto i wyszedł. Jak zwykle na powitanie dał całusa.
- Sam, co ty robisz ? - spytał
- Uciekam. Uciekam stąd. Mam już tego dość.
- Nie wiem czy dobrze robisz.
- Wolałby byś być gnębiony, niż uciec i mieć wszystko w dupie ?
- Racja. 
Wziął moją walizkę i wsadził do bagażnika. Wsiadłam w tym czasie do auta i założyłam słuchawki na uszy. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy, dopiero przy drugim skrzyżowaniu zaczęliśmy cokolwiek mówić. Wyciągnęłam z uszu słuchawki.
- Justin, czemu nic nie mówisz ? Zły jesteś ?
- Na co niby ? 
- Nie nic.
- Na ciebie nigdy nie będę zły.
- To dobrze, bo już myślałam.
- To nie myśl tyle kotku. Jedziemy do galerii, bo trzeba kupić prezenty.
- Okey. 
- A co kupimy Jazzy i Jaxonowi ?
- Jazzy może jakąś lalkę, a Jaxonowi się zobaczy.
- Wiem, że moja mama chce jakieś kolczyki, babcia nową maszynę do szycia, a dziadek jakieś rzeczy do ogrodu, tata zegarek, a Susan jakąś biżuterię. A ty kochanie coś byś chciała ?
- Sama nie wiem, przydałby się jakiś telefon bo ten się rozlatuje i jakiś ciuch, ale to nie na prezent, bo nie będę miała jak się pokazać przed twoją rodziną. 
- Dobrze, wybierzesz sobie coś. 
- Dzięki. 
- Okey, to skręcamy na galerię. 
Skręciliśmy do galerii. Zaparkowaliśmy auto na parkingu i ruszyliśmy na zakupy. Na początku skierowaliśmy się do sklepu z zabawkami. Kupiliśmy Jazzy interaktywną lalkę, a Jaxonowi auto w którym może jeździć. Następnie poszliśmy do sklepu ogrodniczego i kupiliśmy coś dziadkowi Justina. Poszliśmy jeszcze do sklepu z elektronicznymi rzeczami i kupiliśmy maszynę. Następnie poszliśmy do sklepu jakiegoś projektanta. Szybko znalazłam dla siebie odpowiednią sukienkę. Czerwona rozkloszowana na dole, z tiulem do kolan, do tego czarne szpilki i kopertówka. Na końcu poszliśmy do jubilera. Dla Pattie wybraliśmy złote kolczyki z kamieniami, a dla Susan srebrną bransoletkę, a dla Jeremiego czarny zegarek. 
- Sam, który pierścionek Ci się podoba ?
- Ten jest śliczny - wskazałam na srebrny pierścionek z kwiatem z diamentów. 
- Okey. Leć wybrać sobie telefon, zaraz przyjdę. 
- Dobrze. Będę w sklepie na przeciwko. 
Nie wiedziałam co Justin knuje. Weszłam do sklepu i mój wzrok skierował się na białego iPhona 4s. Wiedziałam, że ten telefon chcę mieć. Odwróciłam się, a za mną stał już uśmiechnięty Justin.
- To co sobie wybrałaś ?
- To cudeńko - powiedziałam i wskazałam na iPhona. 
- Na pewno ?
- Tak.
Wziął jedno pudełko z białym iPhonem i poszedł do kasy. Zapłacił i poszliśmy do auta zanieść zakupy i wróciliśmy coś zjeść. Kupiliśmy w McDonaldzie duże nuggetsy i frytki oraz colę. Uwielbialiśmy je z Justinem jeść. Gdy Justin jadł powiedziałam mu że idę do ubikacji,a tak naprawdę poszłam do sklepu kupić coś Justinowi. Stwierdziłam, że nieśmiertelnik będzie w sam raz. Wróciłam i dokończyliśmy jedzenie i poszliśmy do auta. Było już ciemno. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu Justina, w którym miała odbywać się Boże Narodzenie. Po domu krzątała się mama i babcia Justina przygotowujące potrawy. Zanieśliśmy z Justinem prezenty na górę. Rozebraliśmy się z płaszczy, czapek i tak dalej. Nagle Justin zaciągnął mnie do swojego pokoju i przycisnął do ściany. Zaczął rozpinać moje spodnie i wiedziałam o co mu chodzi. 
- Nie jestem gotowa Justin. 
- Spoko rozumiem - powiedział i pocałował namiętnie w usta. Po pocałunku poszłam wziąć prysznic i położyłam się na łóżku. Gdy wszyscy poszli spać wraz z Justinem zanieśliśmy prezenty kładąc je pod choinkę i wróciliśmy do łóżka. Rano obudził mnie wesoły głosik Jazzy, która siedziała na krawędzi łóżka. 
- O cześć Jazzy ! - powiedziałam i przytuliłam ją do siebie. 
- Cześć Sam. Budź Justina i chodź otwierać prezenty ! 
- Okey, to chodź damy Justinowi po buziaku i na pewno wstanie.
- Dobra.
Plan zadział i Justin obudził się.
- Od kogo te dwa słodkie buziaki ? - spytał. 
- Ode mnie i Sam - powiedziała Jazzy - chodź prezenty otwierać !
- Już idę. 
Zeszliśmy z Justinem z łóżka i ubraliśmy się na szybko. Założyłam t-shirt i rurki i Justin to samo. Wziął Jazzy na ręce i zeszliśmy na dół. Gdy byliśmy na dole Jazzy założyła Justinowi czapkę Mikołaja i powiedziała, że ma rozdawać prezenty. Siadł koło choinki i rozdawał prezenty. Gdy wszyscy je dostali poszłam z Justinem i naszymi prezentami na górę. Ubrałam czarne rurki i czerwony sweter w skandynawskie wzory oraz czapkę Mikołaja. Gdy Justin się przebierał otworzyłam pudełko z iPhonem i zaczęłam go rozpracowywać. Przełożyłam kartę SIM ze starego i włożyłam do iPhona. 


O 17 : 00. 

Siedliśmy do stołu, ja obok Justina. Podzieliśmy się opłatkiem i zaczęliśmy jeść bożonarodzeniowe potrawy przygotowane przez mamę i babcię Justina. Gdy zjedliśmy po każdej z potraw Justin nagle wstał od stołu i kazał mi zrobić to samo. Wstałam, a ten zaprowadził mnie pod jemiołę, klęknął przede mną i wyciągnął jakieś czerwone pudełeczko z kieszeni. Otworzył je i spytał :
- Sam McKindley, chcesz zostać moją żoną ?
Rozpłakałam się i przez łzy powiedziałam :
- Tak ! 
Justin założył mi pierścionek, który sama wcześniej wybrałam na palec, a ja rzuciłam się na niego oraz złożyłam pocałunek na jego ustach. Kładąc się do łóżka wiedziałam, że tego Bożego Narodzenie nie zapomnę do końca życia i to dzięki Justinowi. 

- - - - - - - - - - 
Takie świąteczne, a dla was czytelników WESOŁYCH ŚWIAT !    
Pozdrawiam vougedream. 

2 komentarze:

  1. Trochę za szybko się tutaj wszystko dzieje, ale opowiadanie mi się podoba. Wydaje mi się, że powinnaś trochę bardziej realistycznie podchodzić do tematu. Uciekanie z domu dziecka i powiedznie "No racja"? :) Ale to tylko moje zdanie.. Urocze zakończenie! *.* Bardzo fajnie. Pozdrawiam, Mellody.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uch.. może to dziwnie zabrzmi, ale nie podoba mi się. I to nie ze względu na pismo, czy coś.. bo styl masz całkiem ładny. Po prostu fabuła nie przypadła mi do gustu plus to, że wszystko dzieje się tak szybko. Może powinnaś zastanowić się nad prowadzeniem jednego, dłuższego opowiadania, możliwe że wtedy stałabym się twoja wierną czytelniczką.

    OdpowiedzUsuń