wtorek, 13 grudnia 2011

2. She was my best friend

Bohaterowie 
Justin Bieber
Jamie Morkson
Megan Sporkes
2. She was my best friend

Siedziałem sam w parku. Zresztą jak zawsze. Sławny siedemnastolatek, a wokół niego brak fanek, spacerujących ludzi. Lubiłem tak siedzieć w samotności, w końcu byłem tylko zwykłym nastolatkiem, nawet sławnym. Nie mając przyjaciół w zwykłym świecie, miałem ich tylko w showbiznesie. Brakowało mi jazdy na desce z kumplami, a gdy szedłem do skateparku, wszyscy schodzili z ramp i wychodzili, jakbym był jakimś kosmitą. Nie rozumiałem tego. Przez to wszystko miałem problem ze znalezieniem dziewczyny lub kogoś bliskiego. Wyciągnąłem z kieszeni iPhona, wsadziłem słuchawki w uszy i skierowałem się ku wyjściu z parku nie patrząc się przed siebie. Słuchałem akurat Kenyego Westa, kiedy ta kogoś wpadłem. Była to piękna dziewczyna, a w ręku trzymała deskorolkę.
- Nic ci nie jest ? - spytałem.
- Nie, spoko.
- Lubisz jeździć na desce ?
- Właściwie się uczę, a ty ?
- Jeżdżę, mogę cię nawet pouczyć.
- Serio ? Będę wdzięczna - powiedziała i uśmiechnęła się czerwonkrótkowłosa dziewczyna.
- Naprawdę. To idziemy ?
- Jasne. 
Ruszyliśmy w stronę skateparku. 
- Tak w ogóle jak masz na imię ? - spytałem.
- Jamie, a ty ? 
- Justin Bieber, ten głupek z pierwszych stron gazet.
- Nie mów tak.  Jestem twoją fanką od pierwszego coveru i wcale tak nie sądzę. Jesteś i zostaniesz kidrauhlem. 
- Dzięki, ale wiesz ja tak myślę, że wszyscy się ode mnie odwracają przez te wszystkie afery.
- Ja chyba jestem jedyną, która to widziała i się od ciebie nie odwróciła. W mojej szkole wszystkie fanki stały się anty.
- Ale muszę się z tym pogodzić. Taka cena sławy. Poczekaj chwilę przelecę po moją deskę do auta.
- Okey.
Jamie, była dla mnie człowiekiem dobrym, dającym dobre rady. Udało mi się to wywnioskować po pierwszej rozmowie. Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem deskę. Rzuciłem ją na ziemię i podjechałem do Jamie. Pomogłem jej stanąć na deskorolce, a potem trzymając za ręce kazać się odpychać. Kilka razy pewnie by się wywróciła, ale za każdym razem ją łapałem. W ten sposób dojechaliśmy do skateparku. Siedliśmy na ławce i zaczęliśmy żartować. Po 15 minutach żartów, które zdecydowanie poprawiły mi humor, kontynuowaliśmy naukę. Jamie sama stanęła na deskorolce i zaczęła się odpychać, a potem spróbowała zahamować i udało jej się to.
- Brawo, Jamie. Jeszcze trochę i pouczę cię tricków.
- Dzięki Justin.
Na deskorolkach dojechaliśmy do mojego auta. 
- Podwieźć cię do domu ? - spytałem.
- A masz po drodze ? 
- Zależy gdzie mieszkasz. 
- Na ulicy Sparksa.
- To na tej co ja. Podwiozę cię. Siadaj.
Wsiedliśmy z Jamie do auta. Jednak mi coś w niej nie pasowało. Czułem, że coś przede mną ukrywa. 
- Justin, słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
- Mów. 
- Więc, mam raka. 
- Da się z nim wygrać. Moja mama wygrała. 
- Naprawdę ?
- Tak. Ja mieszkam sam, bo na czas terapii mieszkała u mnie, a teraz już jest u dziadków.
- Czekaj, to tu mieszkam - powiedziała Jamie.
- A ja obok - powiedziałem z uśmiechem. 
- Jakoś nigdy cię tu nie widziałam. 
- Mieszkam tu dość długo, ale przez trasy mnie tu nie było. 
- Aaa...
- Czekaj, dostanę twój numer ? 
- Jasne - odpowiedziała i wpisała mi w telefon swój numer - Jamie Morkson tak sobie zapisz.
- Okey, dzięki. Zadzwonię wieczorem.
- Okey - powiedziała i wyszła z auta.
Wjechałem do garażu. Wysiadłem z auta i poszedłem coś zjeść. Naleśniki z syropem klonowym wystarczyły. Włączyłem TV i jak zwykle mówili o którejś z moich afer. Jak nie o fałszowaniu oglądalności na YouTube, to o sex taśmie z moim udziałem. Włączyłem jakiś kanał muzyczny i położyłem się na kanapie. Nie mogłem uwierzyć w to, że Jamie ma raka. Taka wesoła, aż to do niej nie pasowało. Tak rozmyślając usunąłem. Spałem dwie godziny. Przemęczenie po wczorajszej gali. Wszedłem po schodach na górę, a tam przywitał mnie mój pies Sammy. Pogłaskałem go i wyszedłem na balkon. Słyszałem skądś dźwięki gitary. Spojrzałem w lewo i zobaczyłem Jamie, grającą i śpiewającą ' U Smile' na swoim balkonie. Wyciągnąłem z telefon i napisałem SMS : ' Widzę Cię. Masz piękny głos. ' Widziałem jak sięga po swój telefon i zobaczyłem lekki uśmiech na jej twarzy. Krótko mówiąc ' U Smile, I Smile ' . Zszedłem z góry na dół i otworzyłem butelkę whisky i akurat dostałem odpowiedź : ' Dzięki ;* ' Nalałem do szklanki whisky i poszedłem z nim na kanapę i zadzwoniła Jamie. 
- Halo - usłyszałem jej głos przez telefon. 
- Hej Jamie !
- Haj Justin !
- Możesz przyjść ? 
- Jasne. Zaraz będę. 
Rozłączyłem się. Wypiłem kolejną szklankę whisky i poszedłem nalać następną. Gdy nalałem zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i stała w nich Jamie, w beżowym jasnym swetrze, czarnych rurkach i trampkach. 
- Justin, co ty robisz ? - wskazała na szklankę. 
- To, to nic. Zapijam swoje smutki w whisky.
- Która szklanka ?
- Druga. 
- Skończ - odsunęła mnie i zamknęła drzwi, i poszła do salonu. Poszedłem za nią. Siedliśmy na kanapie, a ja popijałem whisky.
- Jamie, co jest ? - spytałem.
- Nie, nic. Nie spełnię swojego marzenia.
- Jakie ono jest ?
- Chciałabym nagrać własną piosenkę.
- To chodź.
- Gdzie ?
- Do studia. Mam w domu. Nagrasz. 
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do studia. Jamie siadła za szybą, a ja jej akompaniowałem na gitarze. Śpiewaliśmy i nagraliśmy piosenkę ' Last '. Podobała mi się ona i stwierdziłem, że umieszczę ją na następnej płycie. Zrobiłem jeszcze wspólne zdjęcie z ręki iPhonem i przesłałem je Jamie. Zgrałem piosenkę Jamie na płytę i dałem jej. Wyszliśmy ze studia. Wziąłem od Jamie płytę i wsadziłem ją do DVD i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Jamie było jakoś dziwnie smutna. Na jej rękach zauważyłem ślady po cięciu się. 
- Jamie , co to ma znaczyć ?
- Kłopoty rodzinne mnie przewyższają. Rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera, który nie akceptuje mnie i mojej choroby. Siostry też mnie zaczynają nienawidzić. 
- Jamie, od teraz masz we mnie wsparcie. 
- Dzięki - powiedziała i lekko się przytuliła - Ja już muszę iść. Spotkamy się jutro o 15, okey ?
- Przed domem ?
- Tak.
- Będę czekał - powiedziałem i odprowadziłem Jamie. 
- A, Justin jakby mnie nie było zadzwoń do Megan. To moja przyjaciółka. Wie wszystko co robię w jakimś momencie. To jej numer, a obok moja i jej nazwa Twittera - powiedziała dając mi kartkę.
- Dzięki, będę wiedział. 
Wróciłem do domu i wstukałem w telefon numer Megan. Było jak dla mnie wcześnie. Dopiero 23. Wziąłem do ręki butelkę whisky i w telewizji włączyłem jakieś porno. Nie wiem czemu, ale lubiłem to oglądać. Tak siedząc usnąłem. Obudził mnie telefon mamy. 
- Justin ! 
- Co znów ? 
- Masz dziś urodziny. Najlepszego osiemnastolatku - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się. Odłożyłem telefon na stół i wyłączyłem telewizor. Nagle usłyszałem karetkę pogotowia. Pewnie znów jakiś wypadek na skrzyżowaniu i wróciłem do rzeczywistości. Poszedłem na górę i nasypałem Sammy'emu karmy do miski i zszedłem z nim i miską na dół. Poszedłem do kuchni i postawiłem Sammy'emu jedzenie, a ten zamiast zacząć jeść, poszedł do salonu i w pysku przyniósł kartkę, którą wczoraj dała mi Jamie. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale pomimo to poszedłem do salony i otworzyłem laptopa, a następnie wszedłem na Twittera i zacząłem czytać jej ostatnie tweety :
' rak mnie przerasta, czuję, że niedługo się skończę. '
' chyba pora na szpital z @megolina.' 
' w drodze do niej, pójdę z nią, a tam chyba nastanie mój koniec '  
i to był jej ostatni tweet. Wszedłem jeszcze na Twittera Megan i ponownie zacząłem czytanie :
' @jamiemorkson nawet tak nie mów, masz nas '
' @jamiemorkson u mnie, dzwonimy po pogotowie i do szpitala ' 
' żeby wyleczyć raka, trzeba walki, a jej brak sił ' 
' @justinbieber przyjedź szybko do nas. ' 
Szybko pobiegłem do garderoby. Włożyłem czarne rurki, szarą bluzę, szare supry i czarnego fullcapa i pobiegłem do wyjścia. Zamknąłem drzwi i szybko wybrałem numer Megan.
- Halo.
- Hej, tu Justin. Gdzie mieszkasz ?
- Tu Megan, Jacka Farksona 3. Karetka stoi obok mnie.
- Za kilka minut będę. 
Pobiegłem do garażu i wyjechałem autem. Wiem, że nie powinienem po wczoraj, ale musiałem. Pojechałem na skróty i po kilku minutach byłem koło domu Megan. Wyszedłem z auta i udałem się w stronę wejścia do domu. Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju Megan. Zobaczyłem w nim nieprzytomną, bladą Jamie leżącą na na podłodze, którą lekarze właśnie przenosili na nosze. Szturchnąłem pierwszego z brzegu i spytałem : 
- Będzie żyła ?
- Jest małe prawdopodobieństwo przeżycia.
- Co ?! Nie ona musi żyć !
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale nie zakładamy przeżycia. 
Skrzyżowałem ręce na karku i krzyknąłem :
- Boże, czemu mi to robisz? !
- Justin, spokojnie - powiedziała Megan.
- Nie mogę być spokojny !
- Justin, proszę.
Przerwał mi to telefon. Był to Scooter. 
- Justin, zapomniałeś o wywiadzie. Zaczynasz, za pół godziny. 
- Dobra, za chwilę będę. 
Rozłączyłem się.
- Megan, jedź z Jamie do szpitala, ja muszę jechać na wywiad. 
- Okey. Justin, ale nie pokazuj po sobie smutku.
- Postaram się. 
Wybiegłem z domu Megan. Siadłem do auta i udałem się w stronę studia. Wbiegłem do niego i poszedłem go garderoby, bo Scooter stwierdził, że muszę zmienić bluzę na coś innego. Ubrałem beżowy sweter, przypominał mi Jamie i do tego ubrałem szarą chustkę oraz RayBany. Wyszedłem z garderoby i już musiałem iść na wywiad. Przez cały czas jego trwania, tak poprawił mi się humor, że zapomniałem o Jamie, ale nadal mi na niej zależało. Po wywiadzie wróciłem do garderoby i ubrałem z powrotem moja bluzę. 
- Justin, a zapomniałeś o premierze ?
- Jakiej znów ?
- No filmu, w którym grasz. 
- Nie, nie. O której ? 
- Za półtorej godziny. Jedź się jakoś ubierz. 
Wybiegłem ze studia. Wszedłem do auta i wróciłem do domu. Nie wstawiałem auta do garażu zostawiłem je na podjeździe i wszedłem do domu i poszedłem szybko do garderoby. Ubrałem kremową koszulę, czarną kamizelkę, czarne rurki i czarne Supry i dodałem jakieś dodatki, a następnie wyszedłem z domu i udałem się na premierę. Znów błyski aparatów, sztuczne uśmiechy itd. Naprawdę tego nie lubiłem. Jeszcze to uśmiechanie i na dodatek nie wiedziałem co się dzieję z Jamie. Po czerwonym dywanie, poszedłem na salę i oglądnęliśmy film i wyszedłem szybko z sali, ale było już za późno, żeby jechać do szpitala. Wróciłem do domu i poszedłem wziąć prysznic, a następnie położyłem się spać. Wstałem dość późno. Żeby się rozruszać, wybrałem się na poranny jogging. Ubrałem czarny T-shirt, szare dresy i buty do biegania, wsadziłem w uszy słuchawki i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie wysiała, jakaś kartka. Gdy ją zobaczyłem nie wierzyłem własnym oczom. Była to klepsydra, a na niej wiadomość o pogrzebie Jamie. Upadłem na kolana, i krzyczałem na całą ulicę : DLACZEGO ?! .   
Wstałem i poszedłem do domu nieżyjącej już Jamie. Otworzyła mi jej mama.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Justin i czy mógłbym zobaczyć Jamie ?
- Leży w tamtym pokoju - powiedziała i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym leżała moja najwspanialsza przyjaciółka. Stanąłem obok trumny i zacząłem płakać jak głupi. Mama Jamie podeszła do mnie i objęła, sama też nie powstrzymując łez. Nie mogłem na to dłużej patrzeć i wyszedłem stamtąd. Do dnia pogrzebu nie wychodziłem z domu i leżałem tylko na łóżku w towarzystwie Sammy'ego. W dzień pogrzebu ubrałem jak przystało garnitur i czarne Supry i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie spotkałem Megan, koło której stałem przez cały czas. Gdy poszliśmy na cmentarz pochować Jamie, jej rodzice poprosili mnie i Megan, abyśmy rzucili przed zakopaniem trumny róże. Weszliśmy na cmentarz i udaliśmy się w stronę miejsca na pochowanie Jamie. Odprawiono mszę, my z Megan rzuciliśmy róże i zaczęto zakopywać trumnę z ciałem Jamie. Cały czas płakałem. Wiedziałem, że może dojść do tego stopnia, ale, że nie tak szybko. 


2 MIESIĄCE PO


Jak codziennie wstałem i ubrałem się na czarno. Czarna bluza, czarne rurki, czarne Supry. Nadal nie mogłem pogodzić się ze śmiercią Jamie. Scooter wydał płytę z duetem moim i Jamie, która po jednej godzinie miała 10,000 ściągnięć. Na okładce, było to zdjęcie, które zrobiłem, po nagraniu. Wyszedłem z domu i udałem się na cmentarz. Stanąłem nad nagrobkiem Jamie i znów pojawiły się łzy. Teraz wiedziałem, że nigdy nie pogodzę się z jej śmiercią i na zawsze zapamiętam dzień w parku.


- - - - - - 
Mam nadzieję, że się spodoba.  Komentujcie ! 
Pozdrawiam @vougedream :)

Jeśli nie rozpłaczecie się na końcu, według mnie nie macie uczuć. Płakałam pisząc to.

5 komentarzy:

  1. Boże! To takie smutne! Czytając to nie jedną łzę uroniłam! Świetnie napisane, czekam na więcej! :) @mellodyaupair

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaaay . Wzruszyłam się . Podoba mi sie tu . ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże! jak mogłaś napisać coś tak smutnego! Biedny Justin, popłakałam się przez Ciebie! ;((

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszająca historia.....Płaczę od pięciu minut i nie mogę się powstrzymać...!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak więc podoba mi się, chociaż jest kilka błędów, ale mniejsza ważne jest, że historia jest dobra. Już na początku domyśliłam się, że ona umrze , ale nie przeszkadzało mi to :)Fajnie się czytało :) pozdrawiam i zapraszam na http://this-is-my-wish.blog.onet.pl/
    @somebody1995

    OdpowiedzUsuń