Bohaterowie
Justin Bieber |
Jamie Morkson |
Megan Sporkes |
2. She was my best friend
Siedziałem sam w parku. Zresztą jak zawsze. Sławny siedemnastolatek, a wokół niego brak fanek, spacerujących ludzi. Lubiłem tak siedzieć w samotności, w końcu byłem tylko zwykłym nastolatkiem, nawet sławnym. Nie mając przyjaciół w zwykłym świecie, miałem ich tylko w showbiznesie. Brakowało mi jazdy na desce z kumplami, a gdy szedłem do skateparku, wszyscy schodzili z ramp i wychodzili, jakbym był jakimś kosmitą. Nie rozumiałem tego. Przez to wszystko miałem problem ze znalezieniem dziewczyny lub kogoś bliskiego. Wyciągnąłem z kieszeni iPhona, wsadziłem słuchawki w uszy i skierowałem się ku wyjściu z parku nie patrząc się przed siebie. Słuchałem akurat Kenyego Westa, kiedy ta kogoś wpadłem. Była to piękna dziewczyna, a w ręku trzymała deskorolkę.
- Nic ci nie jest ? - spytałem.
- Nie, spoko.
- Lubisz jeździć na desce ?
- Właściwie się uczę, a ty ?
- Jeżdżę, mogę cię nawet pouczyć.
- Serio ? Będę wdzięczna - powiedziała i uśmiechnęła się czerwonkrótkowłosa dziewczyna.
- Naprawdę. To idziemy ?
- Jasne.
Ruszyliśmy w stronę skateparku.
- Tak w ogóle jak masz na imię ? - spytałem.
- Jamie, a ty ?
- Justin Bieber, ten głupek z pierwszych stron gazet.
- Nie mów tak. Jestem twoją fanką od pierwszego coveru i wcale tak nie sądzę. Jesteś i zostaniesz kidrauhlem.
- Dzięki, ale wiesz ja tak myślę, że wszyscy się ode mnie odwracają przez te wszystkie afery.
- Ja chyba jestem jedyną, która to widziała i się od ciebie nie odwróciła. W mojej szkole wszystkie fanki stały się anty.
- Ale muszę się z tym pogodzić. Taka cena sławy. Poczekaj chwilę przelecę po moją deskę do auta.
- Okey.
Jamie, była dla mnie człowiekiem dobrym, dającym dobre rady. Udało mi się to wywnioskować po pierwszej rozmowie. Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem deskę. Rzuciłem ją na ziemię i podjechałem do Jamie. Pomogłem jej stanąć na deskorolce, a potem trzymając za ręce kazać się odpychać. Kilka razy pewnie by się wywróciła, ale za każdym razem ją łapałem. W ten sposób dojechaliśmy do skateparku. Siedliśmy na ławce i zaczęliśmy żartować. Po 15 minutach żartów, które zdecydowanie poprawiły mi humor, kontynuowaliśmy naukę. Jamie sama stanęła na deskorolce i zaczęła się odpychać, a potem spróbowała zahamować i udało jej się to.
- Brawo, Jamie. Jeszcze trochę i pouczę cię tricków.
- Dzięki Justin.
Na deskorolkach dojechaliśmy do mojego auta.
- Podwieźć cię do domu ? - spytałem.
- A masz po drodze ?
- Zależy gdzie mieszkasz.
- Na ulicy Sparksa.
- To na tej co ja. Podwiozę cię. Siadaj.
Wsiedliśmy z Jamie do auta. Jednak mi coś w niej nie pasowało. Czułem, że coś przede mną ukrywa.
- Justin, słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
- Mów.
- Więc, mam raka.
- Da się z nim wygrać. Moja mama wygrała.
- Naprawdę ?
- Tak. Ja mieszkam sam, bo na czas terapii mieszkała u mnie, a teraz już jest u dziadków.
- Czekaj, to tu mieszkam - powiedziała Jamie.
- A ja obok - powiedziałem z uśmiechem.
- Jakoś nigdy cię tu nie widziałam.
- Mieszkam tu dość długo, ale przez trasy mnie tu nie było.
- Aaa...
- Czekaj, dostanę twój numer ?
- Jasne - odpowiedziała i wpisała mi w telefon swój numer - Jamie Morkson tak sobie zapisz.
- Okey, dzięki. Zadzwonię wieczorem.
- Okey - powiedziała i wyszła z auta.
Wjechałem do garażu. Wysiadłem z auta i poszedłem coś zjeść. Naleśniki z syropem klonowym wystarczyły. Włączyłem TV i jak zwykle mówili o którejś z moich afer. Jak nie o fałszowaniu oglądalności na YouTube, to o sex taśmie z moim udziałem. Włączyłem jakiś kanał muzyczny i położyłem się na kanapie. Nie mogłem uwierzyć w to, że Jamie ma raka. Taka wesoła, aż to do niej nie pasowało. Tak rozmyślając usunąłem. Spałem dwie godziny. Przemęczenie po wczorajszej gali. Wszedłem po schodach na górę, a tam przywitał mnie mój pies Sammy. Pogłaskałem go i wyszedłem na balkon. Słyszałem skądś dźwięki gitary. Spojrzałem w lewo i zobaczyłem Jamie, grającą i śpiewającą ' U Smile' na swoim balkonie. Wyciągnąłem z telefon i napisałem SMS : ' Widzę Cię. Masz piękny głos. ' Widziałem jak sięga po swój telefon i zobaczyłem lekki uśmiech na jej twarzy. Krótko mówiąc ' U Smile, I Smile ' . Zszedłem z góry na dół i otworzyłem butelkę whisky i akurat dostałem odpowiedź : ' Dzięki ;* ' Nalałem do szklanki whisky i poszedłem z nim na kanapę i zadzwoniła Jamie.
- Halo - usłyszałem jej głos przez telefon.
- Hej Jamie !
- Haj Justin !
- Możesz przyjść ?
- Jasne. Zaraz będę.
Rozłączyłem się. Wypiłem kolejną szklankę whisky i poszedłem nalać następną. Gdy nalałem zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i stała w nich Jamie, w beżowym jasnym swetrze, czarnych rurkach i trampkach.
- Justin, co ty robisz ? - wskazała na szklankę.
- To, to nic. Zapijam swoje smutki w whisky.
- Która szklanka ?
- Druga.
- Skończ - odsunęła mnie i zamknęła drzwi, i poszła do salonu. Poszedłem za nią. Siedliśmy na kanapie, a ja popijałem whisky.
- Jamie, co jest ? - spytałem.
- Nie, nic. Nie spełnię swojego marzenia.
- Jakie ono jest ?
- Chciałabym nagrać własną piosenkę.
- To chodź.
- Gdzie ?
- Do studia. Mam w domu. Nagrasz.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do studia. Jamie siadła za szybą, a ja jej akompaniowałem na gitarze. Śpiewaliśmy i nagraliśmy piosenkę ' Last '. Podobała mi się ona i stwierdziłem, że umieszczę ją na następnej płycie. Zrobiłem jeszcze wspólne zdjęcie z ręki iPhonem i przesłałem je Jamie. Zgrałem piosenkę Jamie na płytę i dałem jej. Wyszliśmy ze studia. Wziąłem od Jamie płytę i wsadziłem ją do DVD i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Jamie było jakoś dziwnie smutna. Na jej rękach zauważyłem ślady po cięciu się.
- Jamie , co to ma znaczyć ?
- Kłopoty rodzinne mnie przewyższają. Rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera, który nie akceptuje mnie i mojej choroby. Siostry też mnie zaczynają nienawidzić.
- Jamie, od teraz masz we mnie wsparcie.
- Dzięki - powiedziała i lekko się przytuliła - Ja już muszę iść. Spotkamy się jutro o 15, okey ?
- Przed domem ?
- Tak.
- Będę czekał - powiedziałem i odprowadziłem Jamie.
- A, Justin jakby mnie nie było zadzwoń do Megan. To moja przyjaciółka. Wie wszystko co robię w jakimś momencie. To jej numer, a obok moja i jej nazwa Twittera - powiedziała dając mi kartkę.
- Dzięki, będę wiedział.
Wróciłem do domu i wstukałem w telefon numer Megan. Było jak dla mnie wcześnie. Dopiero 23. Wziąłem do ręki butelkę whisky i w telewizji włączyłem jakieś porno. Nie wiem czemu, ale lubiłem to oglądać. Tak siedząc usnąłem. Obudził mnie telefon mamy.
- Justin !
- Co znów ?
- Masz dziś urodziny. Najlepszego osiemnastolatku - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się. Odłożyłem telefon na stół i wyłączyłem telewizor. Nagle usłyszałem karetkę pogotowia. Pewnie znów jakiś wypadek na skrzyżowaniu i wróciłem do rzeczywistości. Poszedłem na górę i nasypałem Sammy'emu karmy do miski i zszedłem z nim i miską na dół. Poszedłem do kuchni i postawiłem Sammy'emu jedzenie, a ten zamiast zacząć jeść, poszedł do salonu i w pysku przyniósł kartkę, którą wczoraj dała mi Jamie. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale pomimo to poszedłem do salony i otworzyłem laptopa, a następnie wszedłem na Twittera i zacząłem czytać jej ostatnie tweety :
' rak mnie przerasta, czuję, że niedługo się skończę. '
' chyba pora na szpital z @megolina.'
' w drodze do niej, pójdę z nią, a tam chyba nastanie mój koniec '
i to był jej ostatni tweet. Wszedłem jeszcze na Twittera Megan i ponownie zacząłem czytanie :
' @jamiemorkson nawet tak nie mów, masz nas '
' @jamiemorkson u mnie, dzwonimy po pogotowie i do szpitala '
' żeby wyleczyć raka, trzeba walki, a jej brak sił '
' @justinbieber przyjedź szybko do nas. '
Szybko pobiegłem do garderoby. Włożyłem czarne rurki, szarą bluzę, szare supry i czarnego fullcapa i pobiegłem do wyjścia. Zamknąłem drzwi i szybko wybrałem numer Megan.
- Halo.
- Hej, tu Justin. Gdzie mieszkasz ?
- Tu Megan, Jacka Farksona 3. Karetka stoi obok mnie.
- Za kilka minut będę.
Pobiegłem do garażu i wyjechałem autem. Wiem, że nie powinienem po wczoraj, ale musiałem. Pojechałem na skróty i po kilku minutach byłem koło domu Megan. Wyszedłem z auta i udałem się w stronę wejścia do domu. Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju Megan. Zobaczyłem w nim nieprzytomną, bladą Jamie leżącą na na podłodze, którą lekarze właśnie przenosili na nosze. Szturchnąłem pierwszego z brzegu i spytałem :
- Będzie żyła ?
- Jest małe prawdopodobieństwo przeżycia.
- Co ?! Nie ona musi żyć !
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale nie zakładamy przeżycia.
Skrzyżowałem ręce na karku i krzyknąłem :
- Boże, czemu mi to robisz? !
- Justin, spokojnie - powiedziała Megan.
- Nie mogę być spokojny !
- Justin, proszę.
Przerwał mi to telefon. Był to Scooter.
- Justin, zapomniałeś o wywiadzie. Zaczynasz, za pół godziny.
- Dobra, za chwilę będę.
Rozłączyłem się.
- Megan, jedź z Jamie do szpitala, ja muszę jechać na wywiad.
- Okey. Justin, ale nie pokazuj po sobie smutku.
- Postaram się.
Wybiegłem z domu Megan. Siadłem do auta i udałem się w stronę studia. Wbiegłem do niego i poszedłem go garderoby, bo Scooter stwierdził, że muszę zmienić bluzę na coś innego. Ubrałem beżowy sweter, przypominał mi Jamie i do tego ubrałem szarą chustkę oraz RayBany. Wyszedłem z garderoby i już musiałem iść na wywiad. Przez cały czas jego trwania, tak poprawił mi się humor, że zapomniałem o Jamie, ale nadal mi na niej zależało. Po wywiadzie wróciłem do garderoby i ubrałem z powrotem moja bluzę.
- Justin, a zapomniałeś o premierze ?
- Jakiej znów ?
- No filmu, w którym grasz.
- Nie, nie. O której ?
- Za półtorej godziny. Jedź się jakoś ubierz.
Wybiegłem ze studia. Wszedłem do auta i wróciłem do domu. Nie wstawiałem auta do garażu zostawiłem je na podjeździe i wszedłem do domu i poszedłem szybko do garderoby. Ubrałem kremową koszulę, czarną kamizelkę, czarne rurki i czarne Supry i dodałem jakieś dodatki, a następnie wyszedłem z domu i udałem się na premierę. Znów błyski aparatów, sztuczne uśmiechy itd. Naprawdę tego nie lubiłem. Jeszcze to uśmiechanie i na dodatek nie wiedziałem co się dzieję z Jamie. Po czerwonym dywanie, poszedłem na salę i oglądnęliśmy film i wyszedłem szybko z sali, ale było już za późno, żeby jechać do szpitala. Wróciłem do domu i poszedłem wziąć prysznic, a następnie położyłem się spać. Wstałem dość późno. Żeby się rozruszać, wybrałem się na poranny jogging. Ubrałem czarny T-shirt, szare dresy i buty do biegania, wsadziłem w uszy słuchawki i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie wysiała, jakaś kartka. Gdy ją zobaczyłem nie wierzyłem własnym oczom. Była to klepsydra, a na niej wiadomość o pogrzebie Jamie. Upadłem na kolana, i krzyczałem na całą ulicę : DLACZEGO ?! .
Wstałem i poszedłem do domu nieżyjącej już Jamie. Otworzyła mi jej mama.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Justin i czy mógłbym zobaczyć Jamie ?
- Leży w tamtym pokoju - powiedziała i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym leżała moja najwspanialsza przyjaciółka. Stanąłem obok trumny i zacząłem płakać jak głupi. Mama Jamie podeszła do mnie i objęła, sama też nie powstrzymując łez. Nie mogłem na to dłużej patrzeć i wyszedłem stamtąd. Do dnia pogrzebu nie wychodziłem z domu i leżałem tylko na łóżku w towarzystwie Sammy'ego. W dzień pogrzebu ubrałem jak przystało garnitur i czarne Supry i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie spotkałem Megan, koło której stałem przez cały czas. Gdy poszliśmy na cmentarz pochować Jamie, jej rodzice poprosili mnie i Megan, abyśmy rzucili przed zakopaniem trumny róże. Weszliśmy na cmentarz i udaliśmy się w stronę miejsca na pochowanie Jamie. Odprawiono mszę, my z Megan rzuciliśmy róże i zaczęto zakopywać trumnę z ciałem Jamie. Cały czas płakałem. Wiedziałem, że może dojść do tego stopnia, ale, że nie tak szybko.
2 MIESIĄCE PO
Jak codziennie wstałem i ubrałem się na czarno. Czarna bluza, czarne rurki, czarne Supry. Nadal nie mogłem pogodzić się ze śmiercią Jamie. Scooter wydał płytę z duetem moim i Jamie, która po jednej godzinie miała 10,000 ściągnięć. Na okładce, było to zdjęcie, które zrobiłem, po nagraniu. Wyszedłem z domu i udałem się na cmentarz. Stanąłem nad nagrobkiem Jamie i znów pojawiły się łzy. Teraz wiedziałem, że nigdy nie pogodzę się z jej śmiercią i na zawsze zapamiętam dzień w parku.
- Brawo, Jamie. Jeszcze trochę i pouczę cię tricków.
- Dzięki Justin.
Na deskorolkach dojechaliśmy do mojego auta.
- Podwieźć cię do domu ? - spytałem.
- A masz po drodze ?
- Zależy gdzie mieszkasz.
- Na ulicy Sparksa.
- To na tej co ja. Podwiozę cię. Siadaj.
Wsiedliśmy z Jamie do auta. Jednak mi coś w niej nie pasowało. Czułem, że coś przede mną ukrywa.
- Justin, słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
- Mów.
- Więc, mam raka.
- Da się z nim wygrać. Moja mama wygrała.
- Naprawdę ?
- Tak. Ja mieszkam sam, bo na czas terapii mieszkała u mnie, a teraz już jest u dziadków.
- Czekaj, to tu mieszkam - powiedziała Jamie.
- A ja obok - powiedziałem z uśmiechem.
- Jakoś nigdy cię tu nie widziałam.
- Mieszkam tu dość długo, ale przez trasy mnie tu nie było.
- Aaa...
- Czekaj, dostanę twój numer ?
- Jasne - odpowiedziała i wpisała mi w telefon swój numer - Jamie Morkson tak sobie zapisz.
- Okey, dzięki. Zadzwonię wieczorem.
- Okey - powiedziała i wyszła z auta.
Wjechałem do garażu. Wysiadłem z auta i poszedłem coś zjeść. Naleśniki z syropem klonowym wystarczyły. Włączyłem TV i jak zwykle mówili o którejś z moich afer. Jak nie o fałszowaniu oglądalności na YouTube, to o sex taśmie z moim udziałem. Włączyłem jakiś kanał muzyczny i położyłem się na kanapie. Nie mogłem uwierzyć w to, że Jamie ma raka. Taka wesoła, aż to do niej nie pasowało. Tak rozmyślając usunąłem. Spałem dwie godziny. Przemęczenie po wczorajszej gali. Wszedłem po schodach na górę, a tam przywitał mnie mój pies Sammy. Pogłaskałem go i wyszedłem na balkon. Słyszałem skądś dźwięki gitary. Spojrzałem w lewo i zobaczyłem Jamie, grającą i śpiewającą ' U Smile' na swoim balkonie. Wyciągnąłem z telefon i napisałem SMS : ' Widzę Cię. Masz piękny głos. ' Widziałem jak sięga po swój telefon i zobaczyłem lekki uśmiech na jej twarzy. Krótko mówiąc ' U Smile, I Smile ' . Zszedłem z góry na dół i otworzyłem butelkę whisky i akurat dostałem odpowiedź : ' Dzięki ;* ' Nalałem do szklanki whisky i poszedłem z nim na kanapę i zadzwoniła Jamie.
- Halo - usłyszałem jej głos przez telefon.
- Hej Jamie !
- Haj Justin !
- Możesz przyjść ?
- Jasne. Zaraz będę.
Rozłączyłem się. Wypiłem kolejną szklankę whisky i poszedłem nalać następną. Gdy nalałem zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i stała w nich Jamie, w beżowym jasnym swetrze, czarnych rurkach i trampkach.
- Justin, co ty robisz ? - wskazała na szklankę.
- To, to nic. Zapijam swoje smutki w whisky.
- Która szklanka ?
- Druga.
- Skończ - odsunęła mnie i zamknęła drzwi, i poszła do salonu. Poszedłem za nią. Siedliśmy na kanapie, a ja popijałem whisky.
- Jamie, co jest ? - spytałem.
- Nie, nic. Nie spełnię swojego marzenia.
- Jakie ono jest ?
- Chciałabym nagrać własną piosenkę.
- To chodź.
- Gdzie ?
- Do studia. Mam w domu. Nagrasz.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do studia. Jamie siadła za szybą, a ja jej akompaniowałem na gitarze. Śpiewaliśmy i nagraliśmy piosenkę ' Last '. Podobała mi się ona i stwierdziłem, że umieszczę ją na następnej płycie. Zrobiłem jeszcze wspólne zdjęcie z ręki iPhonem i przesłałem je Jamie. Zgrałem piosenkę Jamie na płytę i dałem jej. Wyszliśmy ze studia. Wziąłem od Jamie płytę i wsadziłem ją do DVD i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Jamie było jakoś dziwnie smutna. Na jej rękach zauważyłem ślady po cięciu się.
- Jamie , co to ma znaczyć ?
- Kłopoty rodzinne mnie przewyższają. Rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera, który nie akceptuje mnie i mojej choroby. Siostry też mnie zaczynają nienawidzić.
- Jamie, od teraz masz we mnie wsparcie.
- Dzięki - powiedziała i lekko się przytuliła - Ja już muszę iść. Spotkamy się jutro o 15, okey ?
- Przed domem ?
- Tak.
- Będę czekał - powiedziałem i odprowadziłem Jamie.
- A, Justin jakby mnie nie było zadzwoń do Megan. To moja przyjaciółka. Wie wszystko co robię w jakimś momencie. To jej numer, a obok moja i jej nazwa Twittera - powiedziała dając mi kartkę.
- Dzięki, będę wiedział.
Wróciłem do domu i wstukałem w telefon numer Megan. Było jak dla mnie wcześnie. Dopiero 23. Wziąłem do ręki butelkę whisky i w telewizji włączyłem jakieś porno. Nie wiem czemu, ale lubiłem to oglądać. Tak siedząc usnąłem. Obudził mnie telefon mamy.
- Justin !
- Co znów ?
- Masz dziś urodziny. Najlepszego osiemnastolatku - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się. Odłożyłem telefon na stół i wyłączyłem telewizor. Nagle usłyszałem karetkę pogotowia. Pewnie znów jakiś wypadek na skrzyżowaniu i wróciłem do rzeczywistości. Poszedłem na górę i nasypałem Sammy'emu karmy do miski i zszedłem z nim i miską na dół. Poszedłem do kuchni i postawiłem Sammy'emu jedzenie, a ten zamiast zacząć jeść, poszedł do salonu i w pysku przyniósł kartkę, którą wczoraj dała mi Jamie. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale pomimo to poszedłem do salony i otworzyłem laptopa, a następnie wszedłem na Twittera i zacząłem czytać jej ostatnie tweety :
' rak mnie przerasta, czuję, że niedługo się skończę. '
' chyba pora na szpital z @megolina.'
' w drodze do niej, pójdę z nią, a tam chyba nastanie mój koniec '
i to był jej ostatni tweet. Wszedłem jeszcze na Twittera Megan i ponownie zacząłem czytanie :
' @jamiemorkson nawet tak nie mów, masz nas '
' @jamiemorkson u mnie, dzwonimy po pogotowie i do szpitala '
' żeby wyleczyć raka, trzeba walki, a jej brak sił '
' @justinbieber przyjedź szybko do nas. '
Szybko pobiegłem do garderoby. Włożyłem czarne rurki, szarą bluzę, szare supry i czarnego fullcapa i pobiegłem do wyjścia. Zamknąłem drzwi i szybko wybrałem numer Megan.
- Halo.
- Hej, tu Justin. Gdzie mieszkasz ?
- Tu Megan, Jacka Farksona 3. Karetka stoi obok mnie.
- Za kilka minut będę.
Pobiegłem do garażu i wyjechałem autem. Wiem, że nie powinienem po wczoraj, ale musiałem. Pojechałem na skróty i po kilku minutach byłem koło domu Megan. Wyszedłem z auta i udałem się w stronę wejścia do domu. Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju Megan. Zobaczyłem w nim nieprzytomną, bladą Jamie leżącą na na podłodze, którą lekarze właśnie przenosili na nosze. Szturchnąłem pierwszego z brzegu i spytałem :
- Będzie żyła ?
- Jest małe prawdopodobieństwo przeżycia.
- Co ?! Nie ona musi żyć !
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale nie zakładamy przeżycia.
Skrzyżowałem ręce na karku i krzyknąłem :
- Boże, czemu mi to robisz? !
- Justin, spokojnie - powiedziała Megan.
- Nie mogę być spokojny !
- Justin, proszę.
Przerwał mi to telefon. Był to Scooter.
- Justin, zapomniałeś o wywiadzie. Zaczynasz, za pół godziny.
- Dobra, za chwilę będę.
Rozłączyłem się.
- Megan, jedź z Jamie do szpitala, ja muszę jechać na wywiad.
- Okey. Justin, ale nie pokazuj po sobie smutku.
- Postaram się.
Wybiegłem z domu Megan. Siadłem do auta i udałem się w stronę studia. Wbiegłem do niego i poszedłem go garderoby, bo Scooter stwierdził, że muszę zmienić bluzę na coś innego. Ubrałem beżowy sweter, przypominał mi Jamie i do tego ubrałem szarą chustkę oraz RayBany. Wyszedłem z garderoby i już musiałem iść na wywiad. Przez cały czas jego trwania, tak poprawił mi się humor, że zapomniałem o Jamie, ale nadal mi na niej zależało. Po wywiadzie wróciłem do garderoby i ubrałem z powrotem moja bluzę.
- Justin, a zapomniałeś o premierze ?
- Jakiej znów ?
- No filmu, w którym grasz.
- Nie, nie. O której ?
- Za półtorej godziny. Jedź się jakoś ubierz.
Wybiegłem ze studia. Wszedłem do auta i wróciłem do domu. Nie wstawiałem auta do garażu zostawiłem je na podjeździe i wszedłem do domu i poszedłem szybko do garderoby. Ubrałem kremową koszulę, czarną kamizelkę, czarne rurki i czarne Supry i dodałem jakieś dodatki, a następnie wyszedłem z domu i udałem się na premierę. Znów błyski aparatów, sztuczne uśmiechy itd. Naprawdę tego nie lubiłem. Jeszcze to uśmiechanie i na dodatek nie wiedziałem co się dzieję z Jamie. Po czerwonym dywanie, poszedłem na salę i oglądnęliśmy film i wyszedłem szybko z sali, ale było już za późno, żeby jechać do szpitala. Wróciłem do domu i poszedłem wziąć prysznic, a następnie położyłem się spać. Wstałem dość późno. Żeby się rozruszać, wybrałem się na poranny jogging. Ubrałem czarny T-shirt, szare dresy i buty do biegania, wsadziłem w uszy słuchawki i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie wysiała, jakaś kartka. Gdy ją zobaczyłem nie wierzyłem własnym oczom. Była to klepsydra, a na niej wiadomość o pogrzebie Jamie. Upadłem na kolana, i krzyczałem na całą ulicę : DLACZEGO ?! .
Wstałem i poszedłem do domu nieżyjącej już Jamie. Otworzyła mi jej mama.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Justin i czy mógłbym zobaczyć Jamie ?
- Leży w tamtym pokoju - powiedziała i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym leżała moja najwspanialsza przyjaciółka. Stanąłem obok trumny i zacząłem płakać jak głupi. Mama Jamie podeszła do mnie i objęła, sama też nie powstrzymując łez. Nie mogłem na to dłużej patrzeć i wyszedłem stamtąd. Do dnia pogrzebu nie wychodziłem z domu i leżałem tylko na łóżku w towarzystwie Sammy'ego. W dzień pogrzebu ubrałem jak przystało garnitur i czarne Supry i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie spotkałem Megan, koło której stałem przez cały czas. Gdy poszliśmy na cmentarz pochować Jamie, jej rodzice poprosili mnie i Megan, abyśmy rzucili przed zakopaniem trumny róże. Weszliśmy na cmentarz i udaliśmy się w stronę miejsca na pochowanie Jamie. Odprawiono mszę, my z Megan rzuciliśmy róże i zaczęto zakopywać trumnę z ciałem Jamie. Cały czas płakałem. Wiedziałem, że może dojść do tego stopnia, ale, że nie tak szybko.
2 MIESIĄCE PO
Jak codziennie wstałem i ubrałem się na czarno. Czarna bluza, czarne rurki, czarne Supry. Nadal nie mogłem pogodzić się ze śmiercią Jamie. Scooter wydał płytę z duetem moim i Jamie, która po jednej godzinie miała 10,000 ściągnięć. Na okładce, było to zdjęcie, które zrobiłem, po nagraniu. Wyszedłem z domu i udałem się na cmentarz. Stanąłem nad nagrobkiem Jamie i znów pojawiły się łzy. Teraz wiedziałem, że nigdy nie pogodzę się z jej śmiercią i na zawsze zapamiętam dzień w parku.
- - - - - -
Mam nadzieję, że się spodoba. Komentujcie !
Pozdrawiam @vougedream :)
Jeśli nie rozpłaczecie się na końcu, według mnie nie macie uczuć. Płakałam pisząc to.
Boże! To takie smutne! Czytając to nie jedną łzę uroniłam! Świetnie napisane, czekam na więcej! :) @mellodyaupair
OdpowiedzUsuńYaaay . Wzruszyłam się . Podoba mi sie tu . ;)
OdpowiedzUsuńBoże! jak mogłaś napisać coś tak smutnego! Biedny Justin, popłakałam się przez Ciebie! ;((
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia.....Płaczę od pięciu minut i nie mogę się powstrzymać...!
OdpowiedzUsuńTak więc podoba mi się, chociaż jest kilka błędów, ale mniejsza ważne jest, że historia jest dobra. Już na początku domyśliłam się, że ona umrze , ale nie przeszkadzało mi to :)Fajnie się czytało :) pozdrawiam i zapraszam na http://this-is-my-wish.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń@somebody1995