wtorek, 17 lipca 2012

4. thanks for all Justin.

Bohaterowie

Alison Montgomery

Justin Bieber

4. thanks for all Justin

Wybiegłam z mieszkania i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Miałam gdzieś to, że byłam w samej bieliźnie i cienkim płaszczu, a na dworze było tylko 7 stopni. Na nogach miałam jedynie moje kapcie z misiami. Biegłam ile miałam sił w nogach, byle dobiec za róg kamiennicy i żeby on mnie nie widział. Wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon, który udało mi się zabrać, gdy uciekałam, i wybrałam numer Spencer, lecz po chwili rozłączyłam, bo stwierdziłam, że zapyta się ona o co chodzi. Nie chciałam tego, nie chciałam wracać do mieszkania. Stałam jak słup na środku chodnika i czułam zimno. Pogrzebałam w kieszeniach płaszcza i znalazłam dziesięciodolarówkę. Pobiegłam szybko do Starbucks’a i kupiłam kawę na rozgrzanie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie wiedziałam czy się cieszyć, czy płakać. Wyszłam z kawiarni i poszłam w stronę parku. Wiedziałam, że będę tam mogła spotkać kogoś ze szkoły, ale nie obchodziło mnie to. Mijając sklepy, chciałam wejść do któregokolwiek z nich i coś tak po prostu ukraść. Nie wiem czemu. Weszłam na parku i siadłam na pierwszej ławce z brzegu. Skuliłam się w kłębek i popijałam kawę, próbując się ogrzać, lecz na nic. Gdy wypiłam kawę wyrzuciłam kubek za siebie i patrzałam na spacerujących ludzi. Nikt nie spojrzał nawet w moją stronę. Położyłam się na ławce i próbowałam usnąć, żeby nie czuć chłodu.
Obudziłam się. Czułam dziwne ciepło na nogach i reszcie ciało. Nie byłam w parku, to na pewno, bo po szerszym otwarciu oczu zobaczyłam, że jestem w jakimś pomieszczeniu. Nie wyglądało mi ono na dom. Było białe z jakimś domieszkami morskiej zieleni. Zaczęłam się bardziej rozglądać. Zobaczyłam, że na moich rękach jest mnóstwo jakiś dziwnych kabelków, które podłączone są do różnych maszyn, wokół mnie.
- Gdzie ja jestem ? – spytałam cichym, nie pewnym głosem. Nie liczyłam na odpowiedź, bo nie widziałam wokół siebie żadnej żywej duszy.
- W szpitalu. Znalazłem Cię na ławce w parku. Byłaś przemrożona, od krok od śmierci – powiedział jakiś głos. Obróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam siedzącego obok mnie chłopaka w brązowych włosach, z czekoladowymi oczami .
- Kim ty jesteś ? – spytałam.
- Justin, a ty jesteś Alison.
- Skąd wiesz ?
- Przez telefon. Miałaś dużo SMSów od przyjaciół, gdzie jesteś i była tam twoje imię, więc łatwo było rozszyfrować jak masz na imię.
- Jak mnie znalazłeś ?
- Szedłem na spacer przez park. Zobaczyłem ciebie na ławce i próbowałem obudzić,  ale byłaś już nie przytomna. Ludzie mijali Cię, w ogóle na ciebie nie patrząc, albo widzieli i bali się do ciebie podejść. Zrobiłem sztuczne oddychanie i zadzwoniłem po pogotowie.  
- Dzięki – powiedziałam – jest tu gdzieś mój telefon.
- Tak. Masz – powiedział i podał mi komórkę.
Usunęłam wszystkie wiadomości nawet ich nie czytając. Po chwili do sali wszedł lekarz. Zauważył przez szybę, że się obudziłam.  Trzymał w ręku jakąś kartkę i poprosił Justina na chwile do siebie. Nie wiedziałam, po co. Spojrzałam na datę w telefonie. Przecież gdy to się stało był 7 kwietnia, a teraz był 21.Byłam w szpitalu dwa tygodnie.  Za szybą widziałam jak lekarz tłumaczy coś Justinowi, a następnie podaje mu kartki, które trzymał w ręce. Po chwili Justin przyszedł i siadł koło mnie czytając kartki.
- Dlaczego lekarz nie wymagał moich rodziców, tylko ciebie poprosił ?
- Skłamałem, że jestem twoim starszym bratem.
- Dlaczego skłamałeś ?
- Bo mi zależało na tym, żeby wiedzieć co z tobą. Powiesz mi co się stało, że uciekłaś ?
- Znam Cię zbyt krótko, żeby Ci to powiedzieć, udawany bracie.
Justin cicho się zaśmiał, lecz po chwili na jego twarzy znów pojawiło się skupienie.
- O kurwa ! – powiedział.
- Co jest ?
- Sama zobacz – powiedział i dał mi do ręki kartkę i pokazał palcem na tekst.
Zaczęłam go powoli czytać.
U pacjentki Alison Montgomery po dokładnym przebadaniu jej krwi wykryto to, iż jest duże prawdopodobieństwo, że Alison jest w ciąży.
- Kto Ci to zrobił ?
W moich oczach od razu pojawiły się łzy. Wiedziałam, że po tym może nastąpić coś takiego, ale nie miałam ostatnio okresu, więc jak to możliwe, przecież wtedy byłam dziewicą.  Justin siadł na łóżku i lekko mnie przytulił. Muszę przyznać, że podobało mi się to. Wiedziałam, że zapyta kto mi to zrobił. Bałam się odpowiedzieć. To było zbyt krępujące. Jak mogłam powiedzieć, że zrobił mi to własny ojciec. Bałam się cokolwiek z siebie wydusić.
- To. To był mój ojciec. Mama nie żyje, a gdy żyła cały czas oglądał pornosy, bo czuł się nie dowartościowany, bo mama nie chciała się kochać.
- Więc musiał zrobić to tobie ?
- Jeszcze gdy mama żyła cały czas dziwnie się na patrzył. Bałam się go.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś ?
- Wstydziłam się. Bałam się, że mnie skrzywdzi.
- Urodzisz to dziecko ?
- Tak. Nie oddam je nigdzie. Nie zabije go. Urodzę je i będę starała się być dla niego najlepsza matką.
- Dobrze zrobisz.
*     *    *
Przez ostatnie osiem i pół miesiąca bardzo zbliżyłam się z Justinem. Nawet zaczęłam z nim chodzić. Mijałam mojego ojca na ulicach, ale wtedy przytulałam się do mojego chłopaka i nie bałam się. Wiedziałam też już, że Justin jest tym sławnym Justinem Bieberem. Dlatego w szpitalu, tamtego dnia wydawał mi się taki znajomy. Bałam się chodzić do szkoły, więc załatwiłam sobie naukę w domu, w końcu musiałam w jakiś sposób skończyć szkołę. Dużo ludzi, przyjaciół Justina szczególnie pomagało mi bardzo. Chodziliśmy z Justinem do szkoły rodzenia. Teraz leżałam z nim na kanapie i oglądaliśmy Cyberbully. Nagle poczułam, że chyba odeszły mi wody.
- Justin, to już chyba czas.
- Tak myślę – powiedziałam i poczułam skurcz. Justin kazał zostać mi na kanapie, a on pobiegł po torbę z przygotowanymi rzeczami. Ubrałam balerinki i Justin pomógł dojść mi do auta. Oddychałam powoli oddychać, tak jak uczyli nas tego w szkole rodzenia.
- Dasz radę Ali – powiedział.
Gdy wjechaliśmy na teren szpitala Justin wyleciał szybko na izbę przyjęć po wózek. Czekała tam już moja lekarka. Gdy wjechaliśmy na salę, pielęgniarki szybko pomogły mi się przebrać i przeć. Ból był nie do wytrzymania. Justin pomagał mi go przezwyciężyć. Po pięciu godzinach urodziłam małą, piękną córkę. Zdecydowaliśmy, że nazwiemy ją Taylor. Gdy tuliłam ją do siebie czułam się spełniona. Miałam boskiego chłopaka i śliczną córkę.
*    *    *
5 LAT PÓŹNIEJ
Jesteśmy z Justinem małżeństwem od 4 lat. Taylor rośnie jak na drożdżach, a ja znów jestem w ciąży. Szykuje nam się kolejne dziecko. Ojciec od 3 lat siedzi w więzieniu. Wiedziałam, że dobrze robie. Gdyby nie Justin, kto wie czy nie mieszkałabym teraz w domu samotnej matki. Dziękuje mu za to każdego dnia. Niech on wie, że go kocham i nigdy nie przestanę.

-------------------------
Powróciłam i na początek takie jakieś niejakie coś. Hope You Like It. 



sobota, 24 grudnia 2011

3. Kiss me under the mistletoe

Bohaterowie

Sam McKindley
Justin Bieber

3. Kiss me under the mistletoe

Wyglądało na to, że kolejne Boże Narodzenie spędzę w domu dziecka, wśród nienawidzących mnie lokatorek. Jak zwykle siądziemy z opiekunką przy stole, a ona chciałaby być ze swoją rodziną przy stole. Była to akurat pani Anne Morgan. Następnego dnia w Wigilię Bożego Narodzenia znów zaczęły swoje głupie gadki Megan i Amber. Nienawidziłam ich, a wystarczało tylko, że są. Siadłam na oknie w pokoju, popijając gorącą czekoladę napisałam SMS do mojego chłopaka Justina Biebera. Tak, tak chodziłam z gwiazdą. Zwykła dziewczyna z domu dziecka, nie mająca rodziców, chodząca z idolem nastolatek na całym świecie, w tym Megan i Amber. Jedynie on poprawiał mi humor. Powiedziałam wam jak do tego doszło, że z nim chodzę ? Nie, więc powiem. Kiedyś, byłam w innym domu dziecka w Kanadzie, a dokładniej w Stratford. Chodziłam do tamtejszej szkoły i tak poznałam Justina. Zakochaliśmy się w sobie. Justin nie zapomniał o mnie gdy stał sławny. Spotykaliśmy się regularnie, ale i tak to mi nie wystarczało. Chciałam spakować walizki i uciec stamtąd, spędzić Gwiazdkę z Justinem. Dokończyłam pić czekoladę i zeszłam z parapetu. Wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej jakieś ciuchy, kosmetyki i inne bzdety. Ubrałam mój musztardowy płaszcz, czarne botki, czapkę i szalik oraz rękawiczki, chwyciłam walizkę i poszłam w stronę wyjścia. Starałam się zrobić to jak najciszej. Zamknęłam drzwi i wyszłam z placu. Pomyślałam ' Nigdy tu nie wrócę. ' . W oddali zauważyłam znajome mi auto Justina. Zdziwiłam się na jego widok, ale trudno. Zatrzymał auto i wyszedł. Jak zwykle na powitanie dał całusa.
- Sam, co ty robisz ? - spytał
- Uciekam. Uciekam stąd. Mam już tego dość.
- Nie wiem czy dobrze robisz.
- Wolałby byś być gnębiony, niż uciec i mieć wszystko w dupie ?
- Racja. 
Wziął moją walizkę i wsadził do bagażnika. Wsiadłam w tym czasie do auta i założyłam słuchawki na uszy. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy, dopiero przy drugim skrzyżowaniu zaczęliśmy cokolwiek mówić. Wyciągnęłam z uszu słuchawki.
- Justin, czemu nic nie mówisz ? Zły jesteś ?
- Na co niby ? 
- Nie nic.
- Na ciebie nigdy nie będę zły.
- To dobrze, bo już myślałam.
- To nie myśl tyle kotku. Jedziemy do galerii, bo trzeba kupić prezenty.
- Okey. 
- A co kupimy Jazzy i Jaxonowi ?
- Jazzy może jakąś lalkę, a Jaxonowi się zobaczy.
- Wiem, że moja mama chce jakieś kolczyki, babcia nową maszynę do szycia, a dziadek jakieś rzeczy do ogrodu, tata zegarek, a Susan jakąś biżuterię. A ty kochanie coś byś chciała ?
- Sama nie wiem, przydałby się jakiś telefon bo ten się rozlatuje i jakiś ciuch, ale to nie na prezent, bo nie będę miała jak się pokazać przed twoją rodziną. 
- Dobrze, wybierzesz sobie coś. 
- Dzięki. 
- Okey, to skręcamy na galerię. 
Skręciliśmy do galerii. Zaparkowaliśmy auto na parkingu i ruszyliśmy na zakupy. Na początku skierowaliśmy się do sklepu z zabawkami. Kupiliśmy Jazzy interaktywną lalkę, a Jaxonowi auto w którym może jeździć. Następnie poszliśmy do sklepu ogrodniczego i kupiliśmy coś dziadkowi Justina. Poszliśmy jeszcze do sklepu z elektronicznymi rzeczami i kupiliśmy maszynę. Następnie poszliśmy do sklepu jakiegoś projektanta. Szybko znalazłam dla siebie odpowiednią sukienkę. Czerwona rozkloszowana na dole, z tiulem do kolan, do tego czarne szpilki i kopertówka. Na końcu poszliśmy do jubilera. Dla Pattie wybraliśmy złote kolczyki z kamieniami, a dla Susan srebrną bransoletkę, a dla Jeremiego czarny zegarek. 
- Sam, który pierścionek Ci się podoba ?
- Ten jest śliczny - wskazałam na srebrny pierścionek z kwiatem z diamentów. 
- Okey. Leć wybrać sobie telefon, zaraz przyjdę. 
- Dobrze. Będę w sklepie na przeciwko. 
Nie wiedziałam co Justin knuje. Weszłam do sklepu i mój wzrok skierował się na białego iPhona 4s. Wiedziałam, że ten telefon chcę mieć. Odwróciłam się, a za mną stał już uśmiechnięty Justin.
- To co sobie wybrałaś ?
- To cudeńko - powiedziałam i wskazałam na iPhona. 
- Na pewno ?
- Tak.
Wziął jedno pudełko z białym iPhonem i poszedł do kasy. Zapłacił i poszliśmy do auta zanieść zakupy i wróciliśmy coś zjeść. Kupiliśmy w McDonaldzie duże nuggetsy i frytki oraz colę. Uwielbialiśmy je z Justinem jeść. Gdy Justin jadł powiedziałam mu że idę do ubikacji,a tak naprawdę poszłam do sklepu kupić coś Justinowi. Stwierdziłam, że nieśmiertelnik będzie w sam raz. Wróciłam i dokończyliśmy jedzenie i poszliśmy do auta. Było już ciemno. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu Justina, w którym miała odbywać się Boże Narodzenie. Po domu krzątała się mama i babcia Justina przygotowujące potrawy. Zanieśliśmy z Justinem prezenty na górę. Rozebraliśmy się z płaszczy, czapek i tak dalej. Nagle Justin zaciągnął mnie do swojego pokoju i przycisnął do ściany. Zaczął rozpinać moje spodnie i wiedziałam o co mu chodzi. 
- Nie jestem gotowa Justin. 
- Spoko rozumiem - powiedział i pocałował namiętnie w usta. Po pocałunku poszłam wziąć prysznic i położyłam się na łóżku. Gdy wszyscy poszli spać wraz z Justinem zanieśliśmy prezenty kładąc je pod choinkę i wróciliśmy do łóżka. Rano obudził mnie wesoły głosik Jazzy, która siedziała na krawędzi łóżka. 
- O cześć Jazzy ! - powiedziałam i przytuliłam ją do siebie. 
- Cześć Sam. Budź Justina i chodź otwierać prezenty ! 
- Okey, to chodź damy Justinowi po buziaku i na pewno wstanie.
- Dobra.
Plan zadział i Justin obudził się.
- Od kogo te dwa słodkie buziaki ? - spytał. 
- Ode mnie i Sam - powiedziała Jazzy - chodź prezenty otwierać !
- Już idę. 
Zeszliśmy z Justinem z łóżka i ubraliśmy się na szybko. Założyłam t-shirt i rurki i Justin to samo. Wziął Jazzy na ręce i zeszliśmy na dół. Gdy byliśmy na dole Jazzy założyła Justinowi czapkę Mikołaja i powiedziała, że ma rozdawać prezenty. Siadł koło choinki i rozdawał prezenty. Gdy wszyscy je dostali poszłam z Justinem i naszymi prezentami na górę. Ubrałam czarne rurki i czerwony sweter w skandynawskie wzory oraz czapkę Mikołaja. Gdy Justin się przebierał otworzyłam pudełko z iPhonem i zaczęłam go rozpracowywać. Przełożyłam kartę SIM ze starego i włożyłam do iPhona. 


O 17 : 00. 

Siedliśmy do stołu, ja obok Justina. Podzieliśmy się opłatkiem i zaczęliśmy jeść bożonarodzeniowe potrawy przygotowane przez mamę i babcię Justina. Gdy zjedliśmy po każdej z potraw Justin nagle wstał od stołu i kazał mi zrobić to samo. Wstałam, a ten zaprowadził mnie pod jemiołę, klęknął przede mną i wyciągnął jakieś czerwone pudełeczko z kieszeni. Otworzył je i spytał :
- Sam McKindley, chcesz zostać moją żoną ?
Rozpłakałam się i przez łzy powiedziałam :
- Tak ! 
Justin założył mi pierścionek, który sama wcześniej wybrałam na palec, a ja rzuciłam się na niego oraz złożyłam pocałunek na jego ustach. Kładąc się do łóżka wiedziałam, że tego Bożego Narodzenie nie zapomnę do końca życia i to dzięki Justinowi. 

- - - - - - - - - - 
Takie świąteczne, a dla was czytelników WESOŁYCH ŚWIAT !    
Pozdrawiam vougedream. 

wtorek, 13 grudnia 2011

2. She was my best friend

Bohaterowie 
Justin Bieber
Jamie Morkson
Megan Sporkes
2. She was my best friend

Siedziałem sam w parku. Zresztą jak zawsze. Sławny siedemnastolatek, a wokół niego brak fanek, spacerujących ludzi. Lubiłem tak siedzieć w samotności, w końcu byłem tylko zwykłym nastolatkiem, nawet sławnym. Nie mając przyjaciół w zwykłym świecie, miałem ich tylko w showbiznesie. Brakowało mi jazdy na desce z kumplami, a gdy szedłem do skateparku, wszyscy schodzili z ramp i wychodzili, jakbym był jakimś kosmitą. Nie rozumiałem tego. Przez to wszystko miałem problem ze znalezieniem dziewczyny lub kogoś bliskiego. Wyciągnąłem z kieszeni iPhona, wsadziłem słuchawki w uszy i skierowałem się ku wyjściu z parku nie patrząc się przed siebie. Słuchałem akurat Kenyego Westa, kiedy ta kogoś wpadłem. Była to piękna dziewczyna, a w ręku trzymała deskorolkę.
- Nic ci nie jest ? - spytałem.
- Nie, spoko.
- Lubisz jeździć na desce ?
- Właściwie się uczę, a ty ?
- Jeżdżę, mogę cię nawet pouczyć.
- Serio ? Będę wdzięczna - powiedziała i uśmiechnęła się czerwonkrótkowłosa dziewczyna.
- Naprawdę. To idziemy ?
- Jasne. 
Ruszyliśmy w stronę skateparku. 
- Tak w ogóle jak masz na imię ? - spytałem.
- Jamie, a ty ? 
- Justin Bieber, ten głupek z pierwszych stron gazet.
- Nie mów tak.  Jestem twoją fanką od pierwszego coveru i wcale tak nie sądzę. Jesteś i zostaniesz kidrauhlem. 
- Dzięki, ale wiesz ja tak myślę, że wszyscy się ode mnie odwracają przez te wszystkie afery.
- Ja chyba jestem jedyną, która to widziała i się od ciebie nie odwróciła. W mojej szkole wszystkie fanki stały się anty.
- Ale muszę się z tym pogodzić. Taka cena sławy. Poczekaj chwilę przelecę po moją deskę do auta.
- Okey.
Jamie, była dla mnie człowiekiem dobrym, dającym dobre rady. Udało mi się to wywnioskować po pierwszej rozmowie. Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem deskę. Rzuciłem ją na ziemię i podjechałem do Jamie. Pomogłem jej stanąć na deskorolce, a potem trzymając za ręce kazać się odpychać. Kilka razy pewnie by się wywróciła, ale za każdym razem ją łapałem. W ten sposób dojechaliśmy do skateparku. Siedliśmy na ławce i zaczęliśmy żartować. Po 15 minutach żartów, które zdecydowanie poprawiły mi humor, kontynuowaliśmy naukę. Jamie sama stanęła na deskorolce i zaczęła się odpychać, a potem spróbowała zahamować i udało jej się to.
- Brawo, Jamie. Jeszcze trochę i pouczę cię tricków.
- Dzięki Justin.
Na deskorolkach dojechaliśmy do mojego auta. 
- Podwieźć cię do domu ? - spytałem.
- A masz po drodze ? 
- Zależy gdzie mieszkasz. 
- Na ulicy Sparksa.
- To na tej co ja. Podwiozę cię. Siadaj.
Wsiedliśmy z Jamie do auta. Jednak mi coś w niej nie pasowało. Czułem, że coś przede mną ukrywa. 
- Justin, słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
- Mów. 
- Więc, mam raka. 
- Da się z nim wygrać. Moja mama wygrała. 
- Naprawdę ?
- Tak. Ja mieszkam sam, bo na czas terapii mieszkała u mnie, a teraz już jest u dziadków.
- Czekaj, to tu mieszkam - powiedziała Jamie.
- A ja obok - powiedziałem z uśmiechem. 
- Jakoś nigdy cię tu nie widziałam. 
- Mieszkam tu dość długo, ale przez trasy mnie tu nie było. 
- Aaa...
- Czekaj, dostanę twój numer ? 
- Jasne - odpowiedziała i wpisała mi w telefon swój numer - Jamie Morkson tak sobie zapisz.
- Okey, dzięki. Zadzwonię wieczorem.
- Okey - powiedziała i wyszła z auta.
Wjechałem do garażu. Wysiadłem z auta i poszedłem coś zjeść. Naleśniki z syropem klonowym wystarczyły. Włączyłem TV i jak zwykle mówili o którejś z moich afer. Jak nie o fałszowaniu oglądalności na YouTube, to o sex taśmie z moim udziałem. Włączyłem jakiś kanał muzyczny i położyłem się na kanapie. Nie mogłem uwierzyć w to, że Jamie ma raka. Taka wesoła, aż to do niej nie pasowało. Tak rozmyślając usunąłem. Spałem dwie godziny. Przemęczenie po wczorajszej gali. Wszedłem po schodach na górę, a tam przywitał mnie mój pies Sammy. Pogłaskałem go i wyszedłem na balkon. Słyszałem skądś dźwięki gitary. Spojrzałem w lewo i zobaczyłem Jamie, grającą i śpiewającą ' U Smile' na swoim balkonie. Wyciągnąłem z telefon i napisałem SMS : ' Widzę Cię. Masz piękny głos. ' Widziałem jak sięga po swój telefon i zobaczyłem lekki uśmiech na jej twarzy. Krótko mówiąc ' U Smile, I Smile ' . Zszedłem z góry na dół i otworzyłem butelkę whisky i akurat dostałem odpowiedź : ' Dzięki ;* ' Nalałem do szklanki whisky i poszedłem z nim na kanapę i zadzwoniła Jamie. 
- Halo - usłyszałem jej głos przez telefon. 
- Hej Jamie !
- Haj Justin !
- Możesz przyjść ? 
- Jasne. Zaraz będę. 
Rozłączyłem się. Wypiłem kolejną szklankę whisky i poszedłem nalać następną. Gdy nalałem zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i stała w nich Jamie, w beżowym jasnym swetrze, czarnych rurkach i trampkach. 
- Justin, co ty robisz ? - wskazała na szklankę. 
- To, to nic. Zapijam swoje smutki w whisky.
- Która szklanka ?
- Druga. 
- Skończ - odsunęła mnie i zamknęła drzwi, i poszła do salonu. Poszedłem za nią. Siedliśmy na kanapie, a ja popijałem whisky.
- Jamie, co jest ? - spytałem.
- Nie, nic. Nie spełnię swojego marzenia.
- Jakie ono jest ?
- Chciałabym nagrać własną piosenkę.
- To chodź.
- Gdzie ?
- Do studia. Mam w domu. Nagrasz. 
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do studia. Jamie siadła za szybą, a ja jej akompaniowałem na gitarze. Śpiewaliśmy i nagraliśmy piosenkę ' Last '. Podobała mi się ona i stwierdziłem, że umieszczę ją na następnej płycie. Zrobiłem jeszcze wspólne zdjęcie z ręki iPhonem i przesłałem je Jamie. Zgrałem piosenkę Jamie na płytę i dałem jej. Wyszliśmy ze studia. Wziąłem od Jamie płytę i wsadziłem ją do DVD i zaczęliśmy tańczyć w rytm piosenki. Jamie było jakoś dziwnie smutna. Na jej rękach zauważyłem ślady po cięciu się. 
- Jamie , co to ma znaczyć ?
- Kłopoty rodzinne mnie przewyższają. Rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera, który nie akceptuje mnie i mojej choroby. Siostry też mnie zaczynają nienawidzić. 
- Jamie, od teraz masz we mnie wsparcie. 
- Dzięki - powiedziała i lekko się przytuliła - Ja już muszę iść. Spotkamy się jutro o 15, okey ?
- Przed domem ?
- Tak.
- Będę czekał - powiedziałem i odprowadziłem Jamie. 
- A, Justin jakby mnie nie było zadzwoń do Megan. To moja przyjaciółka. Wie wszystko co robię w jakimś momencie. To jej numer, a obok moja i jej nazwa Twittera - powiedziała dając mi kartkę.
- Dzięki, będę wiedział. 
Wróciłem do domu i wstukałem w telefon numer Megan. Było jak dla mnie wcześnie. Dopiero 23. Wziąłem do ręki butelkę whisky i w telewizji włączyłem jakieś porno. Nie wiem czemu, ale lubiłem to oglądać. Tak siedząc usnąłem. Obudził mnie telefon mamy. 
- Justin ! 
- Co znów ? 
- Masz dziś urodziny. Najlepszego osiemnastolatku - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła się. Odłożyłem telefon na stół i wyłączyłem telewizor. Nagle usłyszałem karetkę pogotowia. Pewnie znów jakiś wypadek na skrzyżowaniu i wróciłem do rzeczywistości. Poszedłem na górę i nasypałem Sammy'emu karmy do miski i zszedłem z nim i miską na dół. Poszedłem do kuchni i postawiłem Sammy'emu jedzenie, a ten zamiast zacząć jeść, poszedł do salonu i w pysku przyniósł kartkę, którą wczoraj dała mi Jamie. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale pomimo to poszedłem do salony i otworzyłem laptopa, a następnie wszedłem na Twittera i zacząłem czytać jej ostatnie tweety :
' rak mnie przerasta, czuję, że niedługo się skończę. '
' chyba pora na szpital z @megolina.' 
' w drodze do niej, pójdę z nią, a tam chyba nastanie mój koniec '  
i to był jej ostatni tweet. Wszedłem jeszcze na Twittera Megan i ponownie zacząłem czytanie :
' @jamiemorkson nawet tak nie mów, masz nas '
' @jamiemorkson u mnie, dzwonimy po pogotowie i do szpitala ' 
' żeby wyleczyć raka, trzeba walki, a jej brak sił ' 
' @justinbieber przyjedź szybko do nas. ' 
Szybko pobiegłem do garderoby. Włożyłem czarne rurki, szarą bluzę, szare supry i czarnego fullcapa i pobiegłem do wyjścia. Zamknąłem drzwi i szybko wybrałem numer Megan.
- Halo.
- Hej, tu Justin. Gdzie mieszkasz ?
- Tu Megan, Jacka Farksona 3. Karetka stoi obok mnie.
- Za kilka minut będę. 
Pobiegłem do garażu i wyjechałem autem. Wiem, że nie powinienem po wczoraj, ale musiałem. Pojechałem na skróty i po kilku minutach byłem koło domu Megan. Wyszedłem z auta i udałem się w stronę wejścia do domu. Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju Megan. Zobaczyłem w nim nieprzytomną, bladą Jamie leżącą na na podłodze, którą lekarze właśnie przenosili na nosze. Szturchnąłem pierwszego z brzegu i spytałem : 
- Będzie żyła ?
- Jest małe prawdopodobieństwo przeżycia.
- Co ?! Nie ona musi żyć !
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale nie zakładamy przeżycia. 
Skrzyżowałem ręce na karku i krzyknąłem :
- Boże, czemu mi to robisz? !
- Justin, spokojnie - powiedziała Megan.
- Nie mogę być spokojny !
- Justin, proszę.
Przerwał mi to telefon. Był to Scooter. 
- Justin, zapomniałeś o wywiadzie. Zaczynasz, za pół godziny. 
- Dobra, za chwilę będę. 
Rozłączyłem się.
- Megan, jedź z Jamie do szpitala, ja muszę jechać na wywiad. 
- Okey. Justin, ale nie pokazuj po sobie smutku.
- Postaram się. 
Wybiegłem z domu Megan. Siadłem do auta i udałem się w stronę studia. Wbiegłem do niego i poszedłem go garderoby, bo Scooter stwierdził, że muszę zmienić bluzę na coś innego. Ubrałem beżowy sweter, przypominał mi Jamie i do tego ubrałem szarą chustkę oraz RayBany. Wyszedłem z garderoby i już musiałem iść na wywiad. Przez cały czas jego trwania, tak poprawił mi się humor, że zapomniałem o Jamie, ale nadal mi na niej zależało. Po wywiadzie wróciłem do garderoby i ubrałem z powrotem moja bluzę. 
- Justin, a zapomniałeś o premierze ?
- Jakiej znów ?
- No filmu, w którym grasz. 
- Nie, nie. O której ? 
- Za półtorej godziny. Jedź się jakoś ubierz. 
Wybiegłem ze studia. Wszedłem do auta i wróciłem do domu. Nie wstawiałem auta do garażu zostawiłem je na podjeździe i wszedłem do domu i poszedłem szybko do garderoby. Ubrałem kremową koszulę, czarną kamizelkę, czarne rurki i czarne Supry i dodałem jakieś dodatki, a następnie wyszedłem z domu i udałem się na premierę. Znów błyski aparatów, sztuczne uśmiechy itd. Naprawdę tego nie lubiłem. Jeszcze to uśmiechanie i na dodatek nie wiedziałem co się dzieję z Jamie. Po czerwonym dywanie, poszedłem na salę i oglądnęliśmy film i wyszedłem szybko z sali, ale było już za późno, żeby jechać do szpitala. Wróciłem do domu i poszedłem wziąć prysznic, a następnie położyłem się spać. Wstałem dość późno. Żeby się rozruszać, wybrałem się na poranny jogging. Ubrałem czarny T-shirt, szare dresy i buty do biegania, wsadziłem w uszy słuchawki i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie wysiała, jakaś kartka. Gdy ją zobaczyłem nie wierzyłem własnym oczom. Była to klepsydra, a na niej wiadomość o pogrzebie Jamie. Upadłem na kolana, i krzyczałem na całą ulicę : DLACZEGO ?! .   
Wstałem i poszedłem do domu nieżyjącej już Jamie. Otworzyła mi jej mama.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Justin i czy mógłbym zobaczyć Jamie ?
- Leży w tamtym pokoju - powiedziała i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym leżała moja najwspanialsza przyjaciółka. Stanąłem obok trumny i zacząłem płakać jak głupi. Mama Jamie podeszła do mnie i objęła, sama też nie powstrzymując łez. Nie mogłem na to dłużej patrzeć i wyszedłem stamtąd. Do dnia pogrzebu nie wychodziłem z domu i leżałem tylko na łóżku w towarzystwie Sammy'ego. W dzień pogrzebu ubrałem jak przystało garnitur i czarne Supry i wyszedłem z domu. Koło domu Jamie spotkałem Megan, koło której stałem przez cały czas. Gdy poszliśmy na cmentarz pochować Jamie, jej rodzice poprosili mnie i Megan, abyśmy rzucili przed zakopaniem trumny róże. Weszliśmy na cmentarz i udaliśmy się w stronę miejsca na pochowanie Jamie. Odprawiono mszę, my z Megan rzuciliśmy róże i zaczęto zakopywać trumnę z ciałem Jamie. Cały czas płakałem. Wiedziałem, że może dojść do tego stopnia, ale, że nie tak szybko. 


2 MIESIĄCE PO


Jak codziennie wstałem i ubrałem się na czarno. Czarna bluza, czarne rurki, czarne Supry. Nadal nie mogłem pogodzić się ze śmiercią Jamie. Scooter wydał płytę z duetem moim i Jamie, która po jednej godzinie miała 10,000 ściągnięć. Na okładce, było to zdjęcie, które zrobiłem, po nagraniu. Wyszedłem z domu i udałem się na cmentarz. Stanąłem nad nagrobkiem Jamie i znów pojawiły się łzy. Teraz wiedziałem, że nigdy nie pogodzę się z jej śmiercią i na zawsze zapamiętam dzień w parku.


- - - - - - 
Mam nadzieję, że się spodoba.  Komentujcie ! 
Pozdrawiam @vougedream :)

Jeśli nie rozpłaczecie się na końcu, według mnie nie macie uczuć. Płakałam pisząc to.

sobota, 10 grudnia 2011

1. Thanks god for all.

Bohaterowie

Justin Bieber - on sam
Selena Gomez - Jane Sparks
Ariana Grande - Ariel Morgan
Harry Styles - James Dobe
1. Thanks god for all.

Szłam z Ariel i naszym wspólnym przyjacielem Jamesem przez ulice Londynu. Kochałam to miasto, lecz sama nie wiem za co. Chyba za tych dwóch wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi się zaaklimatyzować po mojej przeprowadzce tu. Po jakimś czasie siedliśmy wszyscy na dworze przy Starbucksie i Ariel z Jamsem poszła do środka po kawy dla nas. Nagle dosiadł się do mnie jakiś brązowo włosy chłopak w czarnych Ray Banach na nosie. Wyciągnął iPhona i kątem oka widziałam jak piszę do kogoś SMS. Gdy skończył schował w rękach głowę i poprawił swoje włosy i zaczął płakać. Nie chciałam być głupia, więc spytałam.
- Cześć, jestem Jane. 
- Cześć, jestem Justin i mam dziwne życie. 
Tak teraz zaświtało mi w głowie. Był to Justin Bieber mój idol. Już od początku coś mi świtało, że to chyba on.
- Justin Bieber, tak ? 
- Tak.
- Czemu płaczesz ?
- Jeśli jesteś moją fanką to powinnaś wiedzieć. 

* Oczami Justina *

Chyba, byłem jakiś głupi. Co ja jej powiedziałem ? Jest moją fanką i niby ma to wiedzieć. Jakiś dziwny jestem. 
- Nie wiem co jest.
- Dobrze, to ci powiem. 
- Moja kariera może się skończyć. 
- Czemu ? 
- To znaczy nie skończy się dosłownie. Wszyscy nagle stali się moimi anty fanami. Nawet prawdziwe Belieberki. Cały świat jest przeciwko mnie. 
Powiedziałem jej to co leżało mi na sercu. Zdjąłem Ray Bany, by lepiej móc zobaczyć piękną szatynkę. Spojrzałem jej prosto w oczy i nagle poczułem jak serce bije mi mocniej i poczułem takie uczucie jak za pierwszym razem wychodziłem na scenę. W pewnym momencie z kawiarni wyszli chyba przyjaciele Jane, bo zaczęli ze sobą rozmawiać. Stwierdziłem, że jestem tam nie potrzebny i odszedłem. Jednak kazał mi powrócić tam głos Jane, który krzyczał : Justin wracaj ! Justin proszę ! . Wróciłem, a ta śpiewała : 

My friends say I’m a fool to think
that you’re the one for me
I guess I’m just a sucker for love
‘Cuz honestly the truth is that
you know I’m never leavin’
‘Cuz you’re my angel sent from above

Love me, Love me
Say that you love me
Fool me, Fool me
Oh how you do me
Kiss me, Kiss me
Say that you miss me
Tell me what I wanna hear
tell me u love me

Ja uśmiechnąłem się i zacząłem śpiewać :

I saw so many pretty faces
Before I saw you, you
Now all I see is you
Oh no
Don't need these other pretty faces
'Cause when your mine in the world
There's gonna be one less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
There's gonna be one less lonely girl
I'm gonna put you first
I'll show you what your worth
If you let me inside your world
There's gonna be one less lonely girl

Gdy skończyłem zbliżyliśmy się do siebie oraz mocno przytuliłem. Chwyciłem ją za twarz i lekko pocałowałem w usta. Ta odwzajemniła to uśmiechem. Nagle kolega Jane zaczął śpiewać.
- Haha, James dobrze wiesz, że Ariel cię od jakiegoś czasu kocha - powiedziała Jane.
- Co ?! - spytał zdziwiony.
- Tak - odpowiedziała Ariel. 
- Nie żartuj sobie. Ja cię kocham też od niedawna.
- O to fajnie - powiedziała Ariel. 
Chwyciłem Jane za rękę i zaprowadziłem do mojego ulubionego w Londynie parku i tam rozkoszowaliśmy się samotną chwilą. 

20 lat później 
- Tato ! Pomożesz ? - podbiegł i spytał 10 letni syn Ryan. 
- Tak, a w czym ?
- W pracy domowej. Muszę napisać jak poznali się moi rodzice. 
Uśmiechnąłem się i zacząłem mówić. 
- Napisz, że spotkali się całkowicie przypadkiem, potem przez chwilę nic nie mówili, a następnie zaczęli wyznawać sobie miłość piosenką, rozkoszowali się samotnością w parku. Tak było córeczko. Napisz tak, to prawda. Zapamiętam to na zawsze. 
- Bardzo romantycznie - powiedziała o 5 lat starsza córka Jasmine. 
- Widzisz Jasmine. Może ten twój Patrick też będzie twoim mężem. 
Zostawiłem Ryana i Jasmine i poszedłem do 5 letniej Angel, rysującej obrazek. 
- Tatusiu ? 
- Tak córeczko ? - spytałem. 
- To dla ciebie i mamusi. 
- Dziękuje jest śliczny - powiedziałem i poszedłem do kuchni, gdzie Jane, akurat karmiła 6 miesięczną córeczkę Aly i przytuliłem ją od tyłu pocałowałem lekko w policzek. 
- Jane, dziękuje ci za to że jesteś i za czwórkę wspaniałych dzieci. 
- Justin, to nie mi dziękuj, podziękuj ławce na której się poznaliśmy - powiedziała Jane i zaśmiała się. 
Spojrzałem na naszego najmniejszego brzdąca i w oku pojawiła mi się łza, a w głowie ukazał mi się dzień poznania najważniejszej kobiety w moim życiu, czyli Jane. Wyszedłem z domu i siadłem na ławce w ogrodzie i powiedziałem :
- Dzięki ci Boże za wspaniałą żonę i dzieci Jasmine, Ryana, Angel i Aly. Nie wiem czego więcej potrzeba mi do życia. 
Jednak po chwili samotności wróciłem do domu, bo przyszli James z Ariel i swoimi dziećmi Lucy, Alexem, Sam i Patrickiem, chłopakiem Jasmine.

- - - - - - -
Takie pierwsze. Myślę, że się podoba. Komentujcie. 
VOUGEDREAM


PS. INSPIRACJA HISTORIĄ jednorożcowej : http://i-hear-melodies.blog.onet.pl/ <3

od autorki.

Witam was na blogu z jednoczęściowymi opowiadaniami o Justinie Bieberze. Jakoś wcześniej miałam wiele blogów i nie nadążałam z nimi to tu postaram się co tydzień coś napisać. Na dodatek coś się zacznie pisać jakieś dłuższe opowiadanie i potem nie wiadomo jak to skończyć. To jest właśnie wielki błąd. A na razie zapraszam was na 1 opowiadanie dziś. Followujcie na Twitterze @vougedream. Pozdrawiam